Źródła Ewangelii i jeden wdzięczny

Źródła, z których czerpał św. Łukasz  

 

Ostatnio zadaliśmy sobie pytanie – skąd Łukasz wiedział o Jezusie, gdzie o Nim usłyszał? I ponadto – od kogo? Wiemy, że na pewno usłyszał o Jezusie od tego, który go chrzcił, czyli od św. Pawła. Ale przecież Paweł także osobiście Go nie spotkał, a nawet prześladował Jego wyznawców! Paweł na zarzuty, że nie znał Jezusa zawsze odpowiadał, że doświadczył Go na drodze pod Damaszkiem i właśnie to przeżycie sprawiło, że wartość jego apostołowania nie jest wcale mniejsza niż wartość apostołowania pozostałych apostołów! Łukasz jest dokładnie w tej samej sytuacji – nie znał osobiście Jezusa, ale polega na tych, którzy Jezusa bardzo dobrze znali. Przeprowadzając bardzo dokładne badania Ewangelii Łukasza pod każdym względem (językowym, stylistycznym, gramatycznym, słownictwa) okazało się, że u początków Ewangelii Łukasza leżała na pewno Ewangelia Marka, którą Łukasz znał.  Ponadto wiadomo, że miał on do dyspozycji jakieś źródło, które się niestety, nie zachowało, a w biblistyce nazywane jest źródłem Q (Quelle – źródło z niem.).  

To, co można wyczytać jeszcze z Ewangelii Łukasza to fakt, że musiał mieć bezpośredni albo pośredni, ale bardzo bliski kontakt z Najświętszą Maryją Panną, Matką Jezusa. Skąd to wiadomo? Otóż tylko w Ewangelii Łukasza mamy takie szczegóły, które wyłącznie Ona mogła znać. Jest to np. scena Zwiastowania w Nazarecie, czy też odwiedziny Elżbiety w Ain Kareem. Ponadto u Łukasza dwa razy pada takie dziwne sformułowanie: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy w Swoim sercu. W ten sposób otrzymujemy dyskretną aluzję do tego, że to, co Łukasz wie i przedstawia, to przedstawia z perspektywy Maryi, która to wszystko przeżyła i zapamiętała. Można by zatem powiedzieć, że Ewangelia Łukasza jest w jakimś głębokim tego słowa znaczeniu Ewangelią Maryi. 

 

Ewangelia Łk 17, 11-19 

Dzisiejsza ewangelia domaga się pewnego wprowadzenia. Mianowicie zapewne natychmiast po jej przeczytaniu rodzą się pytania: kim byli Samarytanie? Czemu trędowaci krzyczą? Czemu Jezus wysyła ich do kapłanów? Czemu jest ich akurat 10?  

Otóż po kolei. Samarytanie to potomkowie dawnego Królestwa Północnego (po śmierci króla Salomona Izrael podzielił się na dwa królestwa), którzy w czasie niewoli asyryjskiej zostali w znacznej części uprowadzeni w niewolę, a pozostali weszli w związki z ludnością pogańską, która się na tym terenie pojawiła. Z tego powodu, oraz ze względu na niechęć do kultu w Jerozolimie przez ortodoksyjnych Żydów byli uważani za zdrajców i odszczepieńców (wrogość była wzajemna) 

Na Bliskim Wschodzie trąd był uważany za bardzo groźna chorobę, której lękano się najbardziej. Zaliczano do niej niemal wszystkie choroby skóry. Ten, kto na taką chorobę zachorował był traktowany jak ktoś, kto kiedyś musiał popełnić jakiś ogromny grzech – a trąd był karą za to Trędowaci musieli chodzić w podartych szatach, z zasłoniętymi brodami, a także mieli zakaz zbliżania się do zdrowych ludzi. Ponadto mieli przebywać w miejscach odosobnienia. Kiedy ktoś do nich podchodził mieli obowiązek głośno krzyczeć „Trędowaty, trędowaty!”.  

Jezus nakazał im iść do kapłanów, jako ze tego wymagało Prawo – to kapłani mieli zaświadczyć o tym, że są uzdrowieni, a tym samym pozwolić im na powrót do społeczeństwa. 

10 to liczba dorosłych osób wymagana dla utworzenia zgromadzenia synagodze, aby oddawać Bogu chwałę. Czyli, innymi słowy to liczba wszystkich ludzi powołanych do słuchania i wypełniania woli Boga.  

 

Spróbujmy dzisiaj osobiście odnaleźć się w tej scenie. 

Jako chrześcijanin czuję się czasem jak Samarytanin – obcy i wytykany palcami w swoim kraju… 

Jako chrześcijanin czuję się czasem jak trędowaty – lepiej żebym się schował ze swoją wiarą do zakrystii, czy małego pokoiku, bo zagrażam „normalnym i zdrowym”… 

Jako chrześcijanin czuje się czasem jak owych dziesięciu, czyli powołany do słuchania i głoszenia Słowa Bożego, ale tylko gdzieś w oddali i najlepiej na pustkowiu…. 

Jako chrześcijanin czuje się czasem jak jeden z dziesięciu .. 

No właśnie, czy tak jest?  

Czy jestem tym, który dziękuje Bogu za to, co za darmo otrzymał?  

Za cud życia, cud wiary, cud drugiego człowieka, cud zdrowia …?