Ewangelia Łukasza i królowanie z krzyża

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca roku liturgicznego – nowy rozpoczyna się wraz z pierwszą Niedzielą Adwentu. Warto więc w telegraficznym skrócie zebrać ponownie to, co wiemy o ewangelii Łukasza.

Autor – poganin z Antiochii, pozyskany dla wiary przez św. Pawła, z wykształcenia prawdopodobnie lekarz, posługujący się doskonale językiem greckim, znający ewangelię św. Marka.

Wspólnota – chrześcijanie nawróceni z pogaństwa, ale także z judaizmu. Można ich nazwać „kościołem ubogich”, bo są nimi ludzie ciężko pracujący, ubodzy, pasterze trzód i kobiety (o nich i do nich pisze Łukasz). Jest to też wspólnota, która w obliczu narastających prześladowań zaczyna przeżywać swoje pierwsze kryzysy i stawia pytania o obecność Boga w świecie.

Tematy – jest ich wiele, choć te, które wybijają się na plan pierwszy to Boże Miłosierdzie, osoba i obecność Ducha Świętego, wartość i potrzeba modlitwy (zwłaszcza Jezusa), obecność ludzi słabych i pogardzanych w Bożym planie zbawienia – zwłaszcza kobiet.

Łk 23, 35-43

Przeżywamy dzisiaj ostatnią niedzielę roku liturgicznego, która ma swoją osobną nazwę – Jezusa Chrystusa. Króla Wszechświata. Fragment ewangelii, jaki dzisiaj rozważamy pochodzi z ewangelii Łukasza i opisuje ostatnie chwile Jezusa, tuż przed śmiercią na krzyżu. Może dzisiaj warto spojrzeć na tę scenę w bardzo szerokim kontekście.

Wszystko, czyli historia Jezusa w ewangelii Łukasza, zaczęło się podczas zwiastowania w Galilei. Potem była scena narodzin i wielka radość z przyjścia Boga na ziemię. Kiedy wydawało się wszystkim, że teraz, tam w Galilei, to już będzie wszystko dobrze, dzieją się cuda uzdrowień, rozmnożeń chleba, panowania nad siłami natury, to nagle Jezus udaje się w podróż do Jerozolimy. Podczas niej zaczyna uświadamiać uczniom, że idącemu za Nim, tak szczerze i na całego, Ewangelia stawia dość trudne wymagania i zapowiada, co jeszcze nadejdzie. I tak się dzieje! Nadchodzi czas konfrontacji z przywódcami, który kończy się męką i śmiercią Jezusa. Wiemy jednak, że to nie koniec, bo nadchodzi poranek Zmartwychwstania, w którym jest radość z powrotu do Galilei i z ostatecznego zwycięstwa Jezusa. Porażka okazuje się zwycięstwem. Jezus Król – czytamy o tym aż trzykrotnie w dzisiejszej ewangelii – który mimo tego, że może wszystko, godzi się na drogę uniżenia i wzgardy. I jest na tej drodze wierny do końca.

I to jest droga, na którą zaprasza uczniów, czyli także nas. Bo pewnie i w naszym życiu było podobnie. Najpierw są piękne i radosne chwile poznawania i odkrywania Jezusa, jako Boga i Pana. Potem powoli „kończy się Galilea”, czyli chodzenie parę centymetrów nad ziemią, a zaczyna się droga do Jerozolimy, czyli konieczność stanięcia wobec trudnych wymagań Ewangelii. I w końcu, wcześniej czy później, nadchodzi czas konfrontacji tychże wymagań z naszym życiem. Często, a może nawet zawsze, skończy się ona klęską… Dopiero potem nastaje poranek zmartwychwstania.

Takie jest królowanie Jezusa w twoim życiu?

Czy jestem wierny Jezusowi aż do końca?