Pamięć i siekiera Jana Chrzciciela

W ostatnim wprowadzeniu napisałem, że ewangelia, którą w najbliższym roku będziemy rozważać jest ewangelią na wskroś żydowską. Stąd też koniecznym będzie przybliżenie tego, co to znaczy. W każdym kolejnym wprowadzeniu przyjrzymy się tym najbardziej charakterystycznym i rzucającym się w oczy elementom.

Już od samego początku lektury Ewangelii czytamy fragment, który dla nas jest zupełnie niezrozumiały. Zaczyna się ona bowiem od przytoczenia genealogii Jezusa. Po co? Otóż nasza pamięć historyczna dotycząca naszych przodków kończy się zazwyczaj na dziadku i babci i rzadko kiedy pamiętamy jeszcze starszą część naszej rodziny. Natomiast w świecie żydowskim jest inaczej – jeżeli zapytamy jakiegoś Żyda o pochodzenie, to każdy potrafi wymienić swoich przodków cofając się nawet do XVIII czy XVII wieku! To jest zupełnie inne myślenie. W społeczeństwie żydowskim, kiedy rodzi się człowiek, jest on mocno zakorzeniony w przeszłości. Jeżeli ktoś nie ma przeszłości, nie ma historii, nie ma rodowodu, to, można by powiedzieć, że jest nikim. Jeżeli zna imiona swoich przodków — to jest kimś. Jego zmarli z rodziny też żyją w jego pamięci. Jeżeli ktoś nie pamięta ich imion to znaczy, że zmarli są nie tylko dla Boga i ludzi, ale również zmarli są dla niego samego. Dlatego na początku ewangelii Mateusza czytamy słowa: Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. I chwilę później czytamy całą litanię imion, które, wbrew pozorom, mają ogromne znaczenie. O tym, co one oznaczają – już za tydzień.

Mt 3,1-12 Siekiera Jana Chrzciciela

Przystępując do refleksji nad dzisiejszą ewangelią najpierw przyglądnijmy się przedstawionym tam obrazom, które może niekoniecznie są dla nas na pierwszy rzut oka i pierwsze „usłyszenie” zrozumiałe:

  • Jan dla Izraela jest nowym Eliaszem. Jego ubiór i styl życia nawiązywały do proroka Eliasza (ubiór z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder). Jego pokarmem jest szarańcza oraz miód leśny, pożywienie ubogich, ale także pobożnych Izraelitów unikających nieczystych pokarmów). Owo podobieństwo do Eliasza sugeruje, zgodnie z proroctwami, że zbliża się koniec znanego ludzkości świata.
  • Chrzest, do którego nawoływał Jan był symbolicznym obrzędem, który oznaczał wezwanie do pokuty i nawrócenia, czyli w dosłownym tłumaczeniu – do zmiany myślenia…
  • Na czym miało polegać owo nawrócenie, czyli zmiana myślenia? Jan pośrednio podpowiada nam ganiąc rodaków, że nie wystarczy być „dzieckiem Abrahama”, ale trzeba też wydawać dobre owoce, czyli dobre owoce swojego życia, swojej religijności. Bo jeśli nie, to z takim „dzieckiem Abrahama” Bóg postąpi tak, jak ogrodnik z nieurodzajnym drzewem: wytnie je…
  • W czasach, które na pamięć przywołuje ewangelista przedstawiając proroctwo Izajasza, drogi były rzeczą dość umowną. Zazwyczaj były to jakieś mniej lub bardziej wydeptane szlaki. Owo przygotowanie drogi polegało wtedy na jej „udrożnieniu”, czyli po prostu zasypaniu większych dziur, usunięciu przeszkód (np. kamienie, wybujała roślinność). Ale robiono to tylko … dla władcy, który planował odwiedzić daną prowincję swojego kraju.
  • Ostrzeżenie, jakie Jan skierował do rodaków (ale i do nas) wskazywało na dość niespodziewane oblicze Mesjasza. Jan bowiem mówił i postępował jak człowiek, który przeczuwa, że nie pozostało już wiele czasu. Bo przecież siekiera jest już przyłożona do korzenia drzewa, ogień już oczekuje na tych, którzy nie wydadzą owoców nawrócenia. To są obrazy sądu, który nieodwołalnie nadciąga. Mesjasz ma więc nie tylko oblicze łagodnego Księcia Pokoju. Ale także jest Tym, który będzie chrzcić ogniem, przepalać człowieka, przebierać go jak ziarno, a plewy palić w nieugaszonym płomieniu.

To kilka podpowiedzi na indywidualną refleksję nad dzisiejszą ewangelią.