„Zamówiona” ewangelia i Łk 18,1-8
„Zamówiona” Ewangelia i Łk 18,1-8
Czytamy na samy początku Ewangelii Łukasza bardzo intrygujące i ciekawe zdanie. A mianowicie: Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie to wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, DOSTOJNY TEOFILU, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono.
Co to oznacza? Otóż to, że Ewangelia Łukasza jest jedyną Ewangelią, którą napisano na indywidualne zamówienie! Zamawiającym musiał być jakiś Grek o imieniu Teofil. Imię to w języku greckim oznacza: „Teos” – „Bóg”, „filos” – „miłować”, „kochać”. Czyli Teofil to „miłujący Boga” albo też „przyjaciel Boga”. W języku polskim podobne imiona to Bogumił albo Bogusław.
Łukasz używa na określenie Teofila słowa „najdostojniejszy”, którego w swoich dziełach (Ewangelii i Dziejach Apostolskich) używa bardzo rzadko (trzykrotnie) i czyni to zawsze w odniesieniu do bardzo ważnych i znamienitych osób. Ów Teofil stał się chrześcijaninem, a dzięki temu, że był bardzo zamożny poprosił, żeby ktoś napisał mu więcej o Jezusie, aby mógł przekonać się o “pewności nauk, których mu udzielono”. I tym kimś był Łukasz. Wygląda na to, że Teofil opłacił to przedsięwzięcie, zapłacił za pergaminy, zapłacił za pracę Łukasza, utrzymywał Łukasza i dzięki temu ta Ewangelia powstała.
Ostatni fragment przywołanego (abyś mógł się przekonać…) świadczy o tym, że adresat Ewangelii już poznał naukę chrześcijańską. Świadczy to o tym, że ta Ewangelia ma służyć za narzędzie nie tyle do nawracania pogan, ile do umocnienia w wierze, dla każdego, kto ją czyta.
Łk 18, 1-8
Kilka słów wprowadzenia. Otóż w społeczeństwie patriarchalnym – a takie było społeczeństwo świata Biblii – decydujący wpływa na życie miało to, czy ktoś miał lub nie miał męża, ojca czy brata, który się nim opiekował, szczególnie kiedy trzeba było bronić jego praw. Ale na taką opiekę nie mogły liczyć sieroty, wdowy i cudzoziemcy. To oni stanowili kategorię najbardziej słabych i bezbronnych, często zdanych na łaskę i niełaskę urzędników sądowych i adwokatów z powodu nieuregulowanych spraw, spadków lub długów zostawionych przez męża. Dlatego w Biblii Bóg często objawia się jako obrońca wdów, sierot i cudzoziemców.
Wdowę z dzisiejszego fragmentu cechuje nieprzejednana stałość, dlatego nie zważa na milczenie sędziego, gorycz wywołaną jego obojętnością czy nawet jego wrogość. Sędzia natomiast jest niesprawiedliwy i nie chce jej pomóc, jest wyzuty z wszelkich zasad moralności. Ale decyduje się na pomoc kobiecie, ponieważ mu się „naprzykrza”. Dosłowne tłumaczenie tego zwrotu to: „podbić komuś oko”. Jezus podkreśla fakt, że właśnie uporczywa, natrętna prośba wdowy skruszyła niesprawiedliwego sędziego do tego stopnia, że podjął decyzję o wzięciu jej w obronę.
Zrozumiemy lepiej tę przypowieść, kiedy przypomnimy sobie inne pouczenie Jezusa: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13).
Jeśli człowiek zły i niesprawiedliwy, jak ów sędzia, czasami potrafi okazać dobroć, to cóż dopiero powiedzieć o Bogu, który jest samą dobrocią, sprawiedliwością i miłością?
Jeśli niesprawiedliwy sędzia jest w stanie ustąpić wobec stałości próśb bezbronnej wdowy, to o ileż łatwiej uczyni to sędzia sprawiedliwy i doskonały, jakim jest Bóg?
I jeszcze ostatnie zdanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Może zrodzić się w nas pytanie: jak utrzymać swoją wiarę w Jezusa, skoro Jego powtórne przyjście tak bardzo się spóźnia? Odpowiedzią jest codzienna, wytrwała modlitwa, dzięki której nawiązujemy ciągłą relację z Bogiem.
A jaka jest moja modlitwa?
Czy pogłębia moją relację z Bogiem?
Czy nie jestem w niej zniewolony czasem, formułkami, miejscem?