Prolog Jana i Trzech w Jednym???
Wiemy już, że w ewangelii Jana Jezus zostaje nazwany Słowem Bożym.Przyjrzyjmy się więc nieco Prologowi tej ewangelii, bo on stanowi pewien klucz do jej zrozumienia.
Kim jest Jezus według Jana? Jest Synem Bożym, jest SŁOWEM BOŻYM. W tym hymnie nieustannie daje się wyczuć pewne napięcie: „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.” A więc mamy obecność Słowa Bożego, czyli drugiej Osoby Trójcy Świętej od zawsze, czyli od stworzenia.
W pewnym momencie ten hymn załamuje się: „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał”.
Co to oznacza? Że Słowo Boże, które stwarza świat, które powołało wszystko do istnienia, przyszło jakby do świata, a świat Go nie przyjął!Jan pisze, że taki jest los Boga wśród ludzi, których stworzył i powołał do życia. To jest cena ludzkiej wolności, którą zostaliśmy obdarowani. Polega na tym, że niesie ze sobą nie tylko możliwość przyjęcia Boga, ale także Jego odrzucenia. Widzimy tutaj już nawiązanie do krzyża. Bo pamiętamy, że Jan pamiętał o doświadczeniu krzyża i przeżył je bardzo głęboko. Wdoświadczeniu krzyża Jan widzi odrzucenie Boga przez ludzi.
Trzech w Jednym??? J 3,16-18
Proponuję, w oparciu o słowa ewangelii, w nieco inny sposób podejść do tajemnicy Trójcy Świętej. Rozważamy dzisiaj słowo, które stanowi fragment rozmowy Nikodema z Jezusem. Przyjrzyjmy się więc temu faryzeuszowi, członkowi Sanhedrynu, bo on w swoim poznawaniu Jezusa przebył pewną drogę. Pojawia się w ewangelii Jana trzykrotnie:
J 2,23-3,21 – Na początku jest on określany jako „jeden z faryzeuszów, dostojnik żydowski”, który stawia sobie pytania dotyczące osoby Jezusa. Można go także pojmować jako przedstawiciela „świata” znajdującego się w opozycji do Boga.
J 7,45-51 – Tutaj jawi się on już jako ten, który dystansuje się od faryzeuszów wrogo nastawionych wobec Jezusa. Owo zdystansowanie się nie ma już charakteru ukrytego (jak pierwsze spotkanie w nocy), ale jest ono już jawne. Niemniej jednak nie zdobył się on jeszcze na ostateczne wyznanie wiary.
J 19,39-42 – Co prawda nie ma w nim wzmianki o obecności Nikodema pod krzyżem, jednakże jego późniejsze zachowanie wskazuje, że doszedł on do wiary w Jezusa. Otóż przychodzi po ciało Jezusa jawnie, a tym samym publicznie oddaje Mu cześć. Przynosi około 100 funtów mieszaniny mirry i aloesu. Jest to ilość ogromna, godna pogrzebu królewskiego. Właśnie w tym geście badacze doszukują się odpowiedzi na pytanie, kim dla Nikodema był Jezus: był On królem. Swoim gestem Nikodem składa wyznanie wiary w Jezusa jako króla.
Widzimy więc, że na kartach Ewangelii Janowej Nikodem jawi się jako ten, który przeszedł z ciemności do światła.
I to publiczne wyznanie wiary ma swoje konsekwencje. Jakie?
Otóż stanowi ono w swojej istocie zapewnienie wszystkich obecnych w kościele, że na człowieka wyznającego wiarę można liczyć, że jemu można zaufać, że taki człowiek jest niezawodny. Bo deklaracją jego niezawodności jest wyznana przez niego przynależność do Boga.
Czyli nie powinien zawieść człowiek, który uznaje Boga za Ojca i jest przed Nim odpowiedzialny. Jeżeli zawiedzie, to ludzie z jego powodu będą bluźnić przeciw Bogu.
Nie powinien zawieść człowiek, który publicznie raz w tygodniu wyznaje, że wierzy w Jezusa Chrystusa umęczonego i zamordowanego w obronie Prawdy. Publiczne przyznanie się do Chrystusa winno być gwarancją wierności najwyższym wartościom nawet w obliczu śmierci.
Nie powinien zawieść człowiek, który publicznie wyznaje, że wierzy w Ducha Świętego. Człowiek sam z siebie jest omylny i zawodny, ale wypełniony mocą Ducha Świętego jest pewny i niezawodny. Takiemu człowiekowi można bez obawy zaufać.
My przynajmniej raz w tygodniu wyznajemy wiarę publicznie. Czy rozumiemy konsekwencje naszych słów?